popatrz, popatrz - Wyspa skarbów


Miewacie takie gry, które po prostu muszą odczekać swoje na półce, zanim je w ogóle otworzycie?
Otrzymane w prezencie, kupione w promocji, "na zaś", średniej jakości nagrody wręczone na koniec roku szkolnego? Pudełka, które na pierwszy rzut oka nie zaciekawiły, tytuły do których potrzeba specyficznego towarzystwa lub odpowiedniej okazji, albo po prostu chwilowo zapomniane "zdobycze" czekające na swój czas?

W Grajmy! nie zaglądaliśmy dotąd do pewnego pudełka wydawnictwa Alexander.
Czy to dlatego, że niegdyś obdarowano nas większą ich ilością (dziękujemy!) i "ukryła się w tłumie", czy z powodu braku zapalonych fanów historii pirackich wśród znajomych graczy? Nie bardzo wiadomo. Dość, że właśnie doczekała się na swoje 5 minut.
I, co tu dużo mówić, mimo pewnych wad, wśród młodzieży młodszej zrobiła efekt WOW! :)

Pokażemy ją zatem i Wam.

Popatrz, popatrz... Wyspa skarbów!



Pudełko zdecydowanie nie jest niepozorne. Wyróżnia je format charakterystyczny dla największych gier tego wydawcy i niemal niespotykany u innych. Prostokątne wieczko zdradza "piracką" tematykę.

Wewnątrz - duża plansza ze sztywnego kartonu.
Kilka poprzeplatanych ze sobą "torów przeszkód" przypomina starego typu gry dla najmłodszych w nieco bardziej zaawansowanej wersji. 


Do tego "klasyczne" tekturowe pionki na podstawkach i kostka. A właściwie dwie. 


Dalej, kilkanaście kolorowych kart powiązanych z odpowiednimi polami na planszy jako urozmaicenie rozgrywki.


Wszystko w całość łączy instrukcja, której ważną, ale chyba jedną z nielicznych zalet jest duża, wyraźna czcionka. 
"Książeczkowa" forma i sposób opisu zabawy są raczej średnio czytelne, kolejnych etapów musimy bowiem poszukiwać wertując spory zeszycik. Ostatecznie jednak wszystko daje się wyczytać...


O ile dzieci w ogóle się "zeszycikiem" zainteresują, przede wszystkim bowiem, zaraz po rozpakowaniu każdy zwraca uwagę na najciekawszy element, którym jest:

"Pudełko na rekwizyty z brzęczykiem i diodą"!


Zestaw, jak łatwo się zorientować już na pierwszy rzut oka, służy ćwiczeniu malej motoryki i wyrabianiu precyzji w posługiwaniu się pęsetą przy chwytaniu drobnych przedmiotów.
Dzieci mają wielką frajdę podczas podejmowania prób wydobycia plastikowych elementów bez dotknięcia narzędziem ścianek pojemnika. Błąd, przez zamknięcie obwodu, sygnalizuje zapalenie się czerwonej diodki i sygnał dźwiękowy.
Dorośli mogą mieć pewne zastrzeżenia co do tego ostatniego, ponieważ dźwięk jest dość przenikliwy, młodym graczom jednak zupełnie nie przeszkadza :)

Plastikowe elementy znajdziemy w komplecie w kilku egzemplarzach. 
Małe - do umieszczenia w pudełku z pęsetą i analogiczne, ale większe - w 4 zestawach, do kompletowania przez każdego z graczy.
Oryginalne, przyciągające uwagę drobiazgi.



Zdobyte "skarby" gromadzi się  indywidualnie na planszetce nazwanej "Kartą zdobyczy". Jest ich również 4 - po jednej dla każdego gracza.
Na nich także umieszcza się żetony załogi, wyobrażające marynarzy, których obecność pomaga w toczonych w przebiegu gry pojedynkach.
Sposób ich pozyskania precyzuje instrukcja.


Jak widać na powyższych zdjęciach, wydawca starał się maksymalnie urozmaicić zabawę.
Potencjalnych graczy zachęcić ma elektroniczny gadżet, plastikowe drobiazgi i różnorodne "ubarwienia" w postaci kart, rzutu dwiema kostkami, podziałowi na trzy etapy poszukiwania skarbów.

Czy komuś przypadnie do gustu pozostaje kwestią indywidualną.


W ramach projektu Grajmy! w cyklu "Popatrz, popatrz..." zobaczyć mogliście wnętrze pudełka przekazanego dla Stowarzyszenia Grajmy przez wydawcę - firmę Alexander.




Zobacz także:

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.