Strony

Sherlook, Sherlock i Kryptos, czyli bawimy się w detektywów


Ostatnie spotkanie zaprzyjaźnionego Klubu Planszówkowego* rozpoczęliśmy tematycznie. Motywem przewodnim stało się łamanie szyfrów (i głów), ćwiczenie spostrzegawczości i umiejętności prawidłowej dedukcji. 
Na stole wylądowały trzy tytuły: dobrze znane nam już wcześniej Sherlock i Kryptos oraz nowość - Sherlook.


O zmuszającej do rozruszania szarych komórek i aktywowania zdolności detektywistycznych zawartości niewielkich pudełek z serii Trefl Joker Line oraz Granna - Gry z pazurem (na zdjęciu powyżej - po lewej), pisaliśmy w ramach Grajmy! w ubiegłym roku. Jeśli ich nie pamiętacie, zachęcamy do zajrzenia do recenzji:
Kryptos 1 / Kryptos 2


Dziś przyjrzyjmy się bliżej trzeciej - najnowszej:

Wydawca - Fabryka Kart Trefl-Kraków - tak zapowiadał ten tytuł:

"Praca detektywa, wiadomo, do łatwych nie należy. Wykonałeś zdjęcia miejsca zbrodni. Odszedłeś na chwilę by porozmawiać z porucznikiem, a gdy wróciłeś – katastrofa! Nowy rekrut narobił bałaganu! Czy będziesz w stanie dostrzec różnice pomiędzy dwoma zdjęciami?

Gracze, niczym detektywi, badają dwa niemal identyczne, nieznacznie się tylko różniące obrazy - zdjęcia z miejsca zbrodni. Muszą użyć swojej spostrzegawczości, intuicji i pochwalić się siłą dedukcji. By wygrać, należy jak najszybciej określić, ile jest różnic i anomalii na wylosowanych obrazach. Kto wykryje je pierwszy, ten wygrywa!" 


W sporym, przyciągającym wzrok pudełku znajdujemy oczywiście instrukcję, 40 dwustronnych, łudząco podobnych do siebie kart, 10 żółtych kartoników z kolejnymi numerami i po 10 zielonych, pomarańczowych i bordowych żetonów.


Zapoznanie się z zasadami nie zajmuje więcej niż kilka minut. Przejrzyście sformułowane, czytelnie i zrozumiale przedstawione pozwalają "z marszu" zasiąść do rozgrywki.
Udział wziąć może od 2 do 6 graczy, od uczniów szkoły podstawowej poczynając, na ich dziadkach kończąc. Planowany czas rozgrywki, obejmujący pełne 10 rund wynosi ok. 20-30 min. Z braku czasu można się umówić na mniej, warto wszak wziąć pod uwagę, że pozostawia wówczas niedosyt i z pewnością kiedyś będzie jednak trzeba do zabawy powrócić ;)

Na stół, w zasięgu wzroku wszystkich graczy wykładamy dwie karty. Kartoniki są dość duże (rozmiaru mniej więcej połowy standardowego zeszytu A5) i czytelne. Każda przedstawia obrys ludzkiej sylwetki oraz liczne rozsypane wokół drobiazgi w, wydawałoby się, identycznym położeniu. Różnią je jednak między sobą pewne niuanse. Może to być dodatkowy szczegół, brak jakiegoś elementu, przemieszczenie któregoś z gadżetów... od 1 do 5 zmian na każdej z kart.

Podstawowa reguła jest jedna:
wszyscy jednocześnie przyglądamy się kartom i wybierając żółte znaczniki z liczbami od 1 do 10 odpowiadamy na pytanie "ile jest według Ciebie różnic między obrazkami?"


Kolorytu rozgrywce dodaje fakt, że odpowiadamy chwytając za jeden z niepowtarzalnych znaczników, na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy", każdy musi zatem udzielić innej odpowiedzi.
Teoretycznie nie ma tu presji czasu, każdy jednak stara się maksymalnie wysilić spostrzegawczość i nie dać uprzedzić w wyścigu po upragniony kartonik z cyferką. Po pierwszej decyzji kolejne zapadają lawinowo. Schematy działania są różne. Do pewnego stopnia działa tzw. psychologia tłumu, stąd często wybierane są kolejne, bliskie siebie (i tego pierwszego "zaklepanego") numery. Często okazuje się, że warto jednak do końca ufać swoim oczom i obliczeniom. Wiadomo - prawidłowa odpowiedź jest tylko jedna, nie zawsze jednak to właśnie ta wybrana jako pierwsza... Rozwiązanie, które znajduje się na odwrocie kart, bywa nieoczekiwane :)


Do nagradzania najbardziej spostrzegawczych służą kolorowe żetony. Kto udzielił poprawnej odpowiedzi otrzymuje najwięcej punków (3 = żeton zielony), ci, którzy się do niej maksymalnie zbliżyli - odpowiednio mniej (2 za "uczciwe" niedoszacowanie lub 1, jeśli przeszarżowaliśmy).

Dla urozmaicenia kolejnych rund warto skorzystać z sugerowanej opcji wykładania kart w zmiennym względem siebie położeniu. Zaskakujące, jak zmienia się poziom trudności, gdy różnice wypatrzeć trzeba na przykład "do góry nogami".

"Sherlook" to prosta gra dla mniej zaawansowanych graczy lub przerywnik między bardziej zaawansowanymi tytułami. Nie znaczy to jednak, że miłośnicy strategii nie mogą dać się porwać emocjom, które potrafi wyzwolić.
Wydaje się oczywiste, że osoby bardziej spostrzegawcze, w tym dzieci wyćwiczone na łamigłówkach typu "znajdź X szczegółów różniących obrazki" mają dużo większe szanse na wygraną. Ze względu na wspomnianą wyżej "ukrytą interakcję"między graczami, wynik nie zawsze da się jednak do końca przewidzieć.
Z czasem z pewnością karty mogą "się opatrzeć" i grający częściej zyskają przewagę nad nowicjuszami. Biorąc pod uwagę mnogość kart i ich kombinacji, przy typowo rekreacyjnym graniu od czasu do czasu z pewnością nie nastąpi to jednak bardzo szybko.

Mimo obaw, że gra nie przypadnie do gustu osobom starszym, również grono 50+ które miało przyjemność testować tę nowość, było zgodne w ocenach: "Ciekawa, rozwijająca gra", "Wymaga skupienia i zaangażowania", "Uczy spostrzegawczości i wciąga", "Daje możliwość gry w różnych grupach wiekowych" - komentowali seniorzy. Wszyscy dali "Sherlookowi" 5.

Z czystym sumieniem polecamy zatem "Sherlook" jako dobrą grę rodzinną i ciekawą odmianę wśród gier dedukcyjnych w klimacie detektywistyczno-szpiegowskim.



*Mowa oczywiście o cyklicznych spotkaniach w Filii Nr 1 Biblioteki Miejskiej w Grudziądzu, wspomnianych m.in. tu - KLIK
Za egzemplarz gry "Sherlook", który trafił na listę zasobów Stowarzyszenia Grajmy! i jest obecnie dostępny do wypożyczania dziękujemy wydawcy.
A w co jeszcze graliśmy owego popołudnia, pokażemy niedługo :)

była, grała, wrażenia spisała - mamajanka